Nr.17 i 18. Kraków, piątek 27 kwietnia i wtorek 1 maja 2012. R. LXIX.
29 kwietnia 2012 Dodaj komentarz
Gazeta ukazuje się w każdy piątek o godzinie szóstej.
Pismo jest dostępna w edycji internetowej na stronie www. naprzod.wordpress.com
Zapraszamy do prenumeraty – zamówienia prosimy składać drogą mailową: naprzod.info@wp.pl
Manifest Koalicji 1 maja
W roku 1989 polskiemu społeczeństwu narzucono agresywny porządek neoliberalny. Efekty tych przeobrażeń są katastrofalne zarówno dla społeczeństwa, jak i gospodarki. Śmieciowe umowy, łamanie i odbieranie praw pracowniczych, wysoki poziom bezrobocia, niepewność jutra, niedostępność mieszkań i brak perspektyw na godne życie to skutki polityki wszystkich kolejnych rządów. Parlamentarne ugrupowania „lewicowe” stały się grupami interesu, organizacjami lobbingowymi, w dłuższej perspektywie zapewniającymi dostatni byt tylko swoim członkom. Lewica pozaparlamentarna jest zaś podzielona i przez to słaba. Brak jej długofalowej strategii, która pozwoliłaby skutecznie wystąpić w obronie grup szczególnie narażonych na biedę, wyzysk i wykluczenie społeczne.
Pojedyncze i w dłuższej perspektywie pozbawione znaczenia wybuchy społecznego gniewu, nie łączą się w zorganizowane formy protestu i świadczą o rozbiciu polskiego społeczeństwa. Dominuje marazm i zniechęcenie. Polska demokracja przypomina loterię bez wygranej, w której politycy, kierując się wynikami sondaży, licytują się na obietnice poprawy sytuacji materialnej obywateli. Obietnice bez pokrycia.
Święto 1 Maja w PRL-u nie stanowiło autentycznej formy społecznej mobilizacji. Naszą intencją jest odzyskanie tego święta jako Międzynarodowego Dnia Solidarności Ludzi Pracy. Jednocześnie pragniemy, aby jego powrót stał się przyczynkiem do zjednoczenia rozbitej lewicy antykapitalistycznej oraz tworzenia lewicowego dyskursu, w sposób wyraźny podejmującego kwestie wyzysku, bezrobocia, wykluczenia i stygmatyzacji. Pragniemy budować trwałą współpracę środowisk antykapitalistycznych i prospołecznych.
Nie godzimy się na wizję polityki jako postpolityki, czyli „administrowania” przez „rządy eksperckie”, które w rzeczywistości oznaczają brak realnego sporu o wizję państwa, oddanie całej władzy nad gospodarką wielkiemu biznesowi i sprowadzenie debaty politycznej do tematów zastępczych. Odrzucamy propagandę, która wmawia nam, że nie ma alternatywy dla neoliberalnego porządku. Nadzieję na przełamanie jego dominacji dają bieżące wydarzenia w Grecji, gdzie niezadowolenie z narastającego kryzysu ekonomiczno-społecznego znalazło swój wyraz w masowych protestach oraz strajkach.
Naprawdę palące kwestie społeczne to tzw. uelastycznienie form zatrudnienia, drastyczne przesunięcie wieku emerytalnego, likwidacja publicznych żłobków, przedszkoli i szkół, upadek publicznego transportu i służby zdrowia, bezrobocie i wzrost cen. Poprzez Święto 1 Maja oraz naszą dalszą działalność chcemy wyrazić sprzeciw wobec istniejącego stanu rzeczy, który pozbawia nas perspektyw życiowych oraz wywołuje poczucie beznadziei i nieustannej niepewności.
Powyższy tekst to manifest organizatorów i organizatorek obchodów Święta Pracy we Wrocławiu. Demonstrację zaczynamy 1 maja o 13 na Placu 1 Maja (obecnie pl. Jana Pawła II). Bieżące informacje na 1MajaWeWroclawiu.pl.
Informacja o konferencji prasowej nt. obchodów 1 Maja we Wrocławiu,
która odbyła się 26 kwietnia w Infopunkcie Nadodrze „Łokietka 5”.
___________________________________________________________________________
Odzyskiwanie 1 Maja we Wrocławiu
Wrocławskie obchody Międzynarodowego Dnia Solidarności Ludzi Pracy organizuje Koalicja 1 Maja, powołana przez środowisko Krytyki Politycznej, Polską Partię Socjalistyczną, Młodych Socjalistów oraz osoby niezrzeszone.
Na konferencji Ewa Miszczuk (PPS) mówiła o konieczności odzyskania pierwszomajowego święta, które kojarzy się nam wyłącznie z manifestacjami z okresu PRL-u. Dzień ten ma przecież swoją tradycję sięgającą XIX wieku – buntu amerykańskich robotników, którzy domagali się ośmiogodzinnego dnia pracy. Aktualnie 1 Maja jest obchodzony w wielu krajach jako najważniejsze święto świata pracy.
Przemysław Witkowski (KP) zwrócił uwagę, że 1 Maja powinien być ważnym dniem dla wszystkich, którzy zmagają się z bardzo trudną sytuacją na rynku pracy. Są to osoby bezrobotne, a także cała rzesza ludzi, którzy są zatrudnieni na warunkach, które trudno określić jako „godna praca”. Coraz bardziej popularne jest pojęcie „prekariuszy”, czyli osób, które z braku innej możliwości są zmuszone do podjęcia pracy tymczasowej, do pracy na umowach śmieciowych, które nie gwarantują bezpieczeństwa zatrudnienia i płacy. Powoduje to poczucie destabilizacji i niepewności jutra. Witkowski zauważył, że planowana reforma emerytalna z pewnością nie będzie korzystna dla takich pracowników, ponieważ nie są oni w stanie zarobić na świadczenia, które pozwoliłyby na spokojne życie emeryta.
Do dramatycznej sytuacji na polskim rynku pracy przyczynia się działalność agencji pracy tymczasowej. Taką firmą jest Work Service, który 26 kwietnia b.r. zadebiutował na Giełdzie Papierów Wartościowych. „Jest to firma, która zbudowała potęgę na wyzysku pracowników” – podkreślał Witkowski.
Jan Świeczkowski (MS) zaznaczył, że istotnym elementem tegorocznych obchodów 1 Maja będzie właśnie wiec i happening pod siedzibą Work Service na ul. Ruskiej. Demonstracja rozpocznie się o godz. 13.00 na placu 1 maja (aktualnie Jana Pawła II) i przejdzie przez ul. Ruską i Kazimierza Wielkiego do pl. Solnego. Tam planowany jest kolejny wiec oraz gra uliczna „Życie codzienne w kapitalizmie”. Manifestanci wrócą ul. Ruską na pl. 1 Maja, gdzie zakończy się pierwsza część wrocławskiego święta ludzi pracy. Od godz. 15.00 na boisku szkolnym przy ul. Składowej 5 wrocławianie będą mogli wziąć udział w pikniku sportowym. Organizatorzy przewidzieli szereg atrakcji – rozgrywki piłki nożnej, w grach planszowych i badmintonie. Podczas pikniku będzie można dowiedzieć się jak założyć związek zawodowy, zasięgnąć porady z zakresu prawa pracy, odwiedzić stoiska organizacji społecznych i zakupić ciekawą książkę.
Koalicja 1 Maja przygotowała biuletyn informacyjny, który będzie rozdawany podczas demonstracji i na pikniku.
Organizator: Koalicja 1 Maja we Wrocławiu
http://www.1majawewroclawiu.pl/
Kontakt: 1maja.wro@gmail.com
EM
___________________________________________________________________________
Majowe propozycje – Kraków
1 maja , wtorek, o 10.00. Stowarzyszenie Kuźnica zaprasza na spotkanie pod pomnikiem Semperitowców (al. Daszyńskiego) a potem o 10.30 na majówkę ul. Miodowa 41 (Ip)
Wszechnica Oświatowo Racjonalistyczna nr 5
17 maja g. 18.00 Czwartek
Wykład wygłosi prof. Jerzy Vetulani -Racjonalista roku 2011.
JCC Kraków ul. Miodowa 24
31 maja 2012 czwartek
Otwarte spotkanie Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów Kraków
Godz. 19. (miejsce podamy później)
___________________________________________________________________________
Przegląd tygodnia, czyli. Mielony z buraczkami
___________________________________________________________________________
Prawicowe rozwody i powroty
Weekend upłynął pod znakiem analizy dramatycznego romansu prezesa PiS z liderem Solidarnej Polski. Podczas warszawskiej manifestacji w obronie telewizji Trwam, Jarosław Kaczyński zawołał donośnie: Zbyszku, wróć! To sprawiło, że młody lider SP stracił ze wzruszenia głos, po czym zapewniał, że on zawsze jest do dyspozycji. Kiedy nieco ochłonął dnia następnego, niemrawie wycofywał się z własnych słów, tłumacząc się zaskoczeniem. Dlatego myślimy, że jednak rozwód jest faktem dokonanym, podział majątku nastąpi zapewne niebawem.
Kazanie Kalisza
Ryszard Kalisz w porannym programie RMF Fm zagrzewał do boju lewicę na 1 maja. Wykrzykiwał hasła o budzeniu ducha. Był w tym równie przekonujący, co wygłaszający swoje przemówienia ojciec Tadeusz Rydzyk. Piękne hasła dobrze obu wychodzą, podobnie jak liczenie pieniędzy. Być może w końcu jednak ludzie zamiast duchem, popatrzą na Kalisza i Rydzyka zwykłym wzrokiem. Wyjdzie taniej.
Złamany Patyk
Sensacyjny przełom w śledztwie dotyczącym zabójstwa generała Papały. Jak wyjaśniono, zabił go złodziej samochodowy o ksywie Patyk. Podobno miał się zdenerwować, gdy generał pilnował swego cennego produktu z FSO o wdzięcznej nazwie Daewoo Espero. Dla tak luksusowego samochodu można zabić. Oczywiście to, że rewelacje o tej zbrodni ujawniono w dzień głosowania nad rządowym projektem tak zwanej reformy emerytalnej, jest zupełnym przypadkiem. Przecież rząd nie ma nic do ukrycia.
Pecunia non olet
Inwazja chińskich notabli, na czele z premierem, ma pokazać siłę polskiej gospodarki. Jaką siłę ma państwo, które żebrze wszędzie o pieniądze i inwestycje, nie wiadomo, ale za to jak to brzmi. Co więcej, nikogo już nie interesuje totalitarny reżim panujący w Chinach, jakiś tam Tybet czy wolność słowa. Liczą się tylko spodziewane zastrzyki gotówki w umierającą na własne życzenie Europę. Trudno się dziwić Chińczykom, wykorzystującym koniunkturę, ale wiele mówi to też o naszych elitach. Za pieniądze zrobią wszystko. Nawet, jeśli to pieniądze jedynie obiecane.
Wielki korektor
Janusz Palikot wciąż bryluje, ostatnio w całej Polsce. Wszędzie zapowiada konferencję swojej partii pod hasłem „Korekta kapitalizmu”. Już dostępne są pierwsze przecieki, dotyczące rozwiązań proponowanych przez nowego mesjasza lewicy. Podniesienie wieku emerytalnego jako zbędnego balastu dla budżetu czy stanowczy sprzeciw przeciwko podatkom od transakcji finansowych to główne punkty programu. Po takich zapowiedziach z niecierpliwością oczekujemy na więcej.
Trauma z dzieciństwa
Pani redaktor Dominika Wielowieyska z „Gazety Wyborczej” znów wzywa do wyrzucenia Karty Nauczyciela do kosza, bo przecież uprzywilejowanie nauczycieli jest zbyt duże. Z mnogości artykułów na ten temat wyłania się ponury obraz z przeszłości. Pani redaktor w wieku szkolnym czuła się bardzo źle na lekcjach. Zwłaszcza tych wymagających choć odrobiny myślenia. Dlatego w dorosłym życiu zatrudniła się w gazecie, w której niezależność nie istnieje, a samodzielne myślenie jest zabronione w umowie z redakcją. Gratulujemy sukcesu życiowego!
KM
___________________________________________________________________________
PUBLICYSTYKA
___________________________________________________________________________
Jakie świadectwo wystawimy rządowi przed wakacjami?
Nieróbstwo i bałagan!
Przed kilkoma tygodniami rząd chwalił się osiągnięciami z okazji podsumowania 100 dni swych bohaterskich bojów z kryzysem i całym otaczającą rzeczywistością. Na razie wygląda jednak na to, że nie wychodzą mu nawet cięcia budżetowe.
zaczęło się więc od likwidacji ulgi internetowej. Teraz podatek osoby korzystającej dotąd z odpisu, wzrośnie rocznie o około 136 zł. Czy to zemsta na internautach za protesty w sprawie ACTA? Nie sposób przecież uwierzyć, jak twierdzi rząd, że „znaczenie społeczne tej ulgi maleje ze względu na rozwój usług internetowych”. Nader pokrętna to logika, szczególnie, że w roku 2011 z ulgi skorzystały niemal 4 mln osób (16 proc. ogółu podatników). To oznaczało wpływy z podatku niższe o około 400 mln zł.
Internautów miało pocieszyć przygotowanie pakietu projektów ustaw dotyczących e-administracji m.in.: ustawy o zmianie ustawy o informatyzacji działalności podmiotów realizujących zadania publiczne, założeń do projektu ustawy o otwarciu zasobów publicznych. Już wiemy, że nic z tego! Kolejne rządy tak zagmatwały proces „cyfryzacji” państwa, że w tym bałaganie połapać się będzie mogła chyba tylko prokuratura (co przyznał nawet minister Boni). Nie będzie ani „chipowych” dowodów osobistych ani e-urzędu! Nawet osławiony CEPIK, do dziś nie działa sprawnie i ktoś za to powinien pójść siedzieć!
Do końca 2012 roku premier chce wyprowadzić Polskę z nadmiernego deficytu, tak by osiągnął on pułap 3 proc PKB. Dług publiczny w tym roku rząd chce sprowadzić do poziomu 50 proc. PKB, a w 2015 r. – do 47 proc. To wszystko uda się zrobić, ale kosztem cięć, które dotkną wszystkich obywateli. Do końca kadencji deficyt sektora finansów publicznych ma spaść jeszcze bardziej i wynieść 1 proc. PKB. Oszczędności zaczynamy więc od najmłodszych – kryterium dochodowe, które będzie warunkować wypłatę becikowego wyniesie 85 tys.528 zł. rocznie brutto na rodzinę i ta sumka będzie się przewijała wielokrotnie przy okazji innych planowanych cięć ulg i wszelakiego „socjalu”. Aby odrobić trochę punktów wśród „socjalnego” elektoratu rząd wprowadził więc nowe, kwotowe zasady waloryzacji rent i emerytur, które mają pomóc najuboższym emerytom i rencistom i zmniejszyć różnice w wysokości tych świadczeń. Waloryzacja przeprowadzona nowym trybem weszła w życie 1 marca, ale prezydent, po podpisaniu ustawy skierował ja do Trybunału Konstytucyjnego. Miał rację, bo zmiana zasad narusza prawa nabyte i pewnie w Trybunale się nie utrzyma.
Nie przejmujemy się specjalnie zmianami w ulgach „prorodzinnych” bo w planie jest ograniczenie tych ulg dla rodzin o wyższych dochodach, podobnie jest z 50 proc. ulgą dla twórców, która będzie obcinana tym, którzy zarabiają więcej i ich dochód przekracza 85 528 zł. rocznie.
O emeryturach napisano już tyle, że trudno to coś dodać – dość, że zmiany uderzają najmocniej w młodych, którzy nie znajdą pracy o czym w prasowych dyskusjach wspomina się rzadko i półgębkiem.
Zmiany mają objąć służby mundurowe, rolników, górników ale też sędziów, prokuratorów a nawet księży. Rolnicy, których gospodarstwa przekraczają 6 ha, będą musieli płacić składki zdrowotne. To reakcja rządu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, ale też, jak dotąd, jedyny konkret w sprawie KRUS. A ten fundusz to będzie chyba ostatnia twierdza Pawlaka, który walczy o być – lub nie być na posadzie szefa stronnictwa.
Rząd rolników się boi, za to uderzył w przedsiębiorców i od 1 lutego podniesiona została składka rentowa po stronie pracodawców o 2 punkty procentowe. Zmniejszy to deficyt ZUS o 13 miliardów zł. rocznie i ograniczy podobno narastanie długu publicznego. W zamian za to rząd miał się solidnie zająć ułatwianiem życia polskiemu biznesowi – nowe rozwiązania mają zmniejszyć obciążenia administracyjne i obowiązki informacyjne dotyczące działalności gospodarczej i ograniczyć koszty biurokracji. Zmiany w Kodeksie postępowania cywilnego i zasadach rejestracji firm mają usprawnić tę procedurę i ułatwić nadawanie NIP firmom. Tymczasem proponowane zmiany mają być kosmetyczne – konia z rzędem temu, kto udowodni, że taką biurową robotą ma się zajmować wysokopłatny, doświadczony sędzia? Ciągle też nie możemy się doczekać zmian w prawie budowlanym, w tym przede wszystkim, głośno reklamowanego skrócenia okresu wydania pozwolenia na budowę do 60 dni w przypadku małych inwestycji i 100 dni – w przypadku dużych. I znów dlaczego 60 dni a nie na przykład, 15?
W expose premier zapowiedział uwolnienie co najmniej połowy z 380 zawodów, które są objęte licencjami i limitami, co ma wpłynąć ożywczo na rynek pracy i wymusi konkurencję Szczególnie ma to dotyczyć młodych, którzy mnie mają dostępu bo miejsc pracy blokowanych na różne sposoby przez zawodowe korporacje. Ma się tym zając minister Gowin i nawet wystartował z serią spektakularnych propozycji, na razie jednak jego działania zdumiewająco przypominają…. satyrę w PRL. Można było wówczas bezkompromisowo krytykować sprzedawców, urzędników niższego szczebla, taksówkarzy i kelnerów a efekty były zerowe.
Tymczasem Pan Minister jakby zmienił nieco pole zainteresowań i nie tylko kontestuje rządowe obietnice dotyczące ucywilizowania polskiego prawa w sferze obyczajowej (europejska konwencja przeciw przemocy w rodzinie, in vitro, świeckość państwa), ale wspiera też absurdalne pomysły „klauzuli sumienia” dla aptekarzy, który mogliby odmówić sprzedaży środków antykoncepcyjnych. Pana ministra najwyraźniej bardziej interesują spory doktrynalne wśród katolików (można czy nie można?) niż zapowiadane przez premiera w expose, zmiany w przepisach, które mają przyspieszyć procesy sądowe. A efekty miały być porażające i powinny skrócić trwanie procesów nawet o jedną trzecią. Podobno trwają prace przygotowawcze i projekty maja się pojawić w trzecim kwartale. Pytanie, co robili politycy Platformy przez ostatnie cztery lata?
Na koniec powinno się przynajmniej wspomnieć o tym co dzieje się w służbłlukowiczowi solidne manto… My jednak spuśćmy na tę sprawę zasłonę miłosierdzia…
Łaska pańska na pstrym koniu jeździ
Oto najgorsi w rządzie.
Na czele Tusk!!!
2012-04-27
Premier Donald Tusk, a tuż zanim minister zdrowia Bartosz Arłukowicz – to członkowie rządu, którzy zebrali najwięcej negatywnych ocen w sondażu TNS OBOP dla programu „Forum” w TVP Info. Tuska źle ocenia aż 60% ankietowanych, Arłukowicza 58%.
Na kolejnym miejscu w tym negatywnym zestawieniu znalazła się minister sportu Anna Mucha – źle ocenia ją 46% respondentów. Ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego – 42%.
Sondaż metodą telefoniczną przeprowadzono na grupie 1000 dorosłych Polaków metodą telefoniczną w dniach 25-26 kwietnia 2012 roku. Błąd może wynosić +/- 3,1%.
(KK)
___________________________________________________________________________
Czy w Polsce sprawy ochrony pracy traktowane są serio?
Skorumpowany inspektor
Niedawno CBA zatrzymało inspektora krakowskiego Okręgowego Inspektoratu Pracy, podejrzanego o przyjęcie łapówki od właściciela jednej z krakowskich firm. Miał przymknąć oko na wykryte podczas kontroli nieprawidłowości.
41-letni Rafał B. został zatrzymany przez agentów CBA tuż po kontroli. Przyjął 1000 zł od jednego z współwłaścicieli firmy i uszłoby mu na sucho, gdyby nie zażądał jeszcze 500 zł. Drugiej części łapówki już nie dostał, bo współwłaściciel przedsiębiorstwa wściekł się i powiadomił Agencję. Łapówkarzowi grozi do 10 lat więzienia, a więc sprawa jest bardzo poważna.
Nas jednak intryguje coś innego. Oto nie była to pierwsza i jedyna wpadka pana inspektora, bo już wcześniej przedstawiono mu akt oskarżenia w innej sprawie korupcyjnej także prowadzonej przez CBA. Rodzi się więc pytanie, dlaczego człowiekowi z aktem oskarżenia na karku, pozwala się prowadzić kontrole? Czy to lekceważenie prokuratorskich zarzutów czy problemów, jakimi pan inspektor zajmował się w pracy?
Komunikat prokuratury i CBA jest dość enigmatyczny, nie wiemy więc, czy poprzednie zarzuty wiążą się także z działalnością zawodową inspektora czy nie, tym niemniej człowiek podejrzany o korupcję powinien być trzymany jak najdalej od jakichkolwiek kontroli.
Naprawdę warto sobie uprzytomnić, że co 3,5 minuty jedna osoba w Unii Europejskiej traci życie w wyniku wypadku w miejscu pracy lub choroby zawodowej. W Polsce w ciągu tygodnia zdarza się 2 tys. wypadków w pracy. Ginie w nich ok. 10 osób.
Koszty związane z łamaniem przepisów BHP szacuje się na 490 mln euro rocznie, co stanowi ponad połowę budżetu unijnego funduszu na powstrzymanie kryzysu finansowego.
– Za tymi liczbami kryją się krew i łzy – mówi prof. Danuta Koradecka z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy.
Najbardziej narażoną na wypadki grupą osób są pracownicy w wieku 18-24 lat. Najczęściej jednak śmierć w pracy ponoszą osoby starsze – w wieku 55-64 lat. W przeważającej mierze wypadki zdarzają się w małych i średnich firmach, zwłaszcza z branży budowlanej.
(JD+JA)
___________________________________________________________________________
Emeryci w świecie internetu
Waloryzacja progów dochodowych uprawniających do korzystania z pomocy
społecznej, fundusz żłobkowy i obowiązkowe, coroczne badania okresowe
na koszt systemu dla osób po 60. roku życia, to listek figowy, który
ma pozwolić Ruchowi Palikota na poparcie reformy emerytalnej
forsowanej przez rząd PO. Tymczasem najpoważniejszym problemem
budzącym wątpliwości nie jest samo podniesienie wieku emerytalnego,
ale konsekwencje tego kroku dla rynku pracy! Wydłużenie okresu pracy
ludzi starszych oznacza dwa lata więcej bezrobocia dla młodych!
Owszem, składek w OFE przybędzie, ale tylko z tego tytułu, że starsi
pracownicy zarabiają z reguły więcej niż młodzi. A szkody społeczne
będą ogromne.
Opowiadanie, że wydłużenie wieku emerytalnego jest konieczne, bo
spadek dzietności Polaków powoduje, że nie będzie miał kto zarobić dla
starszych na emerytury, to czysta demagogia. Problemem bowiem nie jest
brak rak do pracy, a brak pracy. I to właśnie zjawisko będzie się
pogłębiało a jest ono charakterystyczne dla wszystkich państw
należących do grona „krajów rozwiniętych”.
Jeszcze kilka lat temu cudzoziemscy robotnicy ( w tym Polacy) witani
byli z otwartymi rękami we wszystkich krajach „bogatej Europy”. Dziś
ich tam nie chcą i nie jest to tylko efekt kryzysu gospodarczego, ale
też rezultat nowych trendów gospodarczych. Co gorsza są to trendy nie
do odwrócenia! Produkcja dóbr materialnych, zajęcie stosunkowo proste,
przeniosła się z Europy do Chin u innych krajów azjatyckich. Przyczyną
jest cena siły roboczej, a niska cena pracy w krajach takich jak
Wietnam, Chiny czy inne kraje Pacyfiku to nie tylko wynik biedy, ale
też efekt determinowany przez geografię – robotnik w tamtej strefie
klimatycznej nie musi ubierać się ciepło, nie musi ogrzewać domu, nie
musi stosować diety wysokokalorycznej.
Pora więc uprzytomnić sobie, że nic nie pomoże lansowana przez
niektóre kręgi zmiana systemu kształcenia młodych ludzi na „bardziej
praktyczny”, nic nie pomoże tworzenie kolejnych „stref gospodarczych”,
które mają przyciągać „zagraniczny kapitał”. Nie ma dziś już takiego
zjawiska jak „kapitał zagraniczny”! Dziś każdy kapitał, jest w równym
stopniu zagraniczny jak i polski, jedyne pytanie brzmi: gdzie płacone
będą podatki? Jeśli w Polsce pojawia się coraz więcej inwestycji
zachodnich koncernów, to z reguły okazuje się, że są to inwestycje w
centra obliczeniowe i informatyczne lokowane w Polsce z powodu wysoko
kwalifikowanej kadry i doprawdy, nie jest to efekt doskonałego
przygotowania naszych hydraulików i spawaczy!
Tworzenie centrów „outsourcingu” nie gwarantuje Polsce szybkiego
rozwoju. Konieczne jest, by wreszcie nasze rządy wzięły się serio do
budowania w Polsce przemysłu opartego na wiedzy, ale tu nie wystarczy
powtarzanie tego hasła jak mantry! Za takimi zaklęciami muszą iść
nakłady na określone gałęzie szkolnictwa wyższego, a przede wszystkim
odbudowa poziomu szkolnictwa podstawowego i średniego skutecznie
rujnowanego przez minionych lat 20! Słowem – niech lekcje religii
zastąpią godziny matematyki i fizyki, prowadzone przez kompetentnych i
najlepiej (jeśli to tylko możliwe) utalentowanych nauczycieli! I, na
litość boską, przestańmy wreszcie opowiadać bajki o „komputeryzacji
szkolnictwa”! Brak sprzętu to sprawa druga – pierwszą jest kompletny
komputerowy analfabetyzm kadry nauczycielskiej, a dyrektorskiej w
szczególności!
Znam szkołę w której zakazano nauczycielom wypełniać świadectwa
uczniów na komputerze, w innej z kolei zalecano, by uczniowie, (z
braku sprzętu) ćwiczyli prace z komputerem na klawiaturze … ręcznie
i pracowicie wymalowanej na kartce papieru! I to w czasach gdy
komputer jest niemal w każdym domu gdzie są dzieci, a bywają i takie,
gdzie na troje mieszkańców przypadają cztery maszynki (w tym dwa
laptopy). Dziś wykluczenie informatyczne to poważne inwalidztwo, które
dotyka w pierwszym rzędzie polską szkolę! Groza!
Dopóki nie uprzytomnimy sobie, że nowoczesność dzieje się wokół nas i
nie zatrzymuje się na progu szkoły, wyższej uczelni czy urzędu, dopóki
nie przyjmiemy do wiadomości, że świat zmienia się nieustannie i
wszyscy musimy codziennie dokonywać wszelkich wysiłków by za nim
nadążyć, dopóty nasze szanse w wyścigu do świata dobrobytu będą
słabiutkie, jeśli nie znikome!
I nic tu nie pomoże wydłużanie wieku emerytalnego, bo nowe miejsca
pracy powstają w przemysłach, które wymagają zupełnie innego
przygotowania niż to, które mają dzisiejsi 60. czy 50. latkowie, a
„reformę wieku emerytalnego” której dziś Tusk (z Palikotem) bronią jak
niepodległości, trzeba będzie odkręcać. Im szybciej, tym lepiej!
Wiesław Wolak
___________________________________________________________________________
KALENDARIUM 21-27 kwietnia
___________________________________________________________________________
21 kwietnia
1939 – Bolesław Czuchajowski został prezydentem Krakowa.
1956 – W Krakowie odbył się pierwszy w kraju oficjalny mecz brydżowy.
1988 – W krakowskim więzieniu Montelupich wykonano ostatni w Polsce wyrok śmierci
22 kwietnia
1870 – Włodzimierz Lenin, radziecki polityk, przywódca rewolucji październikowej, przywódca ZSRR (zm. 1924)
23 kwietnia
1919 – W Krakowie rozpoczęły się: XVI Zjazd PPS, XV Kongres PPSD, XVI Zjazd PPS zaboru pruskiego. Zjazdy podjęły decyzję o połączeniu się w jednolitą Polską Partię Socjalistyczną; przyjęto zasadę parlamentarnej drogi do socjalizmu.
24 kwietnia
1906 – Organizacja Techniczno-Bojowa PPS odbiła 10 więźniów Pawiaka.
25 kwietnia
1921 – Komisja Centralna Związków Zawodowych podjęła uchwałę o zerwaniu stosunków z KPRP i zwalczaniu komunistów w ruchu związkowym.
26 kwietnia
1871 – W Warszawie urodził się Feliks Perl, działacz socjalistyczny, poseł PPS, publicysta, 1915- 1927 redaktor naczelny „Robotnika”.
27 kwietnia
1937 – W Rzymie zmarł Antonio Gramsci, włoski działacz robotniczy, teoretyk marksizmu, filozof
KM
___________________________________________________________________________
REKLAMA
___________________________________________________________________________
Komis meblowy „Mega” prowadzi kupno i sprzedaż:
• » mebli
• » sprzętu AGD i RTV
• » antyków
• » rowerów, sprzętu sportowego
• » bibelotów, zegarów i wielu innych rzeczy…
Skupujemy za gotówkę lub przyjmujemy w komis wszelkie rzeczy, które Państwu są zbędne, a nie straciły swoich cech użytkowych, nie są zniszczone ani uszkodzone.
U nas możesz kupić ładne rzeczy, dużo taniej niż w sklepie !
Istnieje możliwość negocjacji cen !
Na hasło „Naprzód” 10% zniżki!
Komis znajduje się przy Al. Powstania Warszawskiego 15 w Krakowie
Wjazd od ul. Żółkiewskiego:
Komis czynny:
pn-pt: 10-18
sobota: 9-14
tel (12) 431- 20 -30
kom. 0501 575 266
e-mail: megakomis@op.pl
ZAPRASZAMY DO WSPÓŁPRACY OSOBY PRYWATNE I FIRMY.
Świadczymy również usługi transportowe
___________________________________________________________________________
Zamach na Gomułkę
15 lipca 1959 roku podczas obchodzonych z wielką pompą uroczystości 15 lecia PRL przez ulice Sosnowca uważanego w Polsce za bastion socjalizmu przejeżdżała odsłonięta limuzyna, z której trzech pasażerów pozdrawiało licznie zebraną publiczność. Nagle w przydrożnym drzewie eksplodował ładunek wybuchowy raniąc przypadkowe osoby. Rządowy ZIS 110 w którym jechali : przywódca ZSRR Nikita Chruszczow, pierwszy sekretarz PZPR Władysław Gomułka oraz sekretarz wojewódzki PZPR w Katowicach Edward Gierek bezpiecznie odjechał. Gdyby plan skromnego elektryka pracującego w miejscowej kopalni Stanisława Jarosa się powiódł losy świata potoczyły by się inaczej.
Stanisław Jaros urodził się w 1932 roku w robotniczej rodzinie mieszkającej w Sosnowcu- Zagórzu. W wieku piętnastu lat rozpoczął pracę w sosnowieckiej fabryce kotłów. Tam zetknął się z materiałami wybuchowymi, które najwyraźniej silnie zaabsorbowały wyobraźnię młodego chłopaka. W krótce został przyłapany na próbie kradzieży z zakładu około stu nabojów do karabinu.
Czasy były nie spokojne, w tym czasie trwała w Polsce wojna domowa z poakowskim podziemiem, a fabryka w którym pracował Jaros świadczyła usługi na potrzeby wojska, była więc na wpół zmilitaryzowana. Młodemu robotnikowi mógł grozić bardzo surowy wyrok, jednak sąd obszedł się z nim bardzo łagodnie skazując go raptem na dwa lata pozbawienia wolności z zawieszeniu.
Po tych przejściach Jaros podjął pracę w kopalni, gdzie mógł wreszcie w legalny sposób dać upust swojej pasji, gdyż jako elektryk zajmował się detonacją kopalnianych wyrobisk. Jednak najwyraźniej to mu nie wystarczało, gdyż nadal kradł materiały wybuchowe i potajemnie realizował swoją piromańską fantazję. Wysadził w powietrze między innymi koparkę, skrzynię połączeń semaforowych, słup wysokiego napięcia, transformator w kopalni „Kazimierz” oraz w pobliskiej Dąbrowie Górniczej stację benzynową.
Oczywiście nie uszło to uwadze milicji obywatelskiej, która łączyła te przypadki, jednak przyjmując hipotezę, że eksplozje były wynikiem sabotażu, za którymi stoi jakaś antykomunistyczna organizacja. By do niej dotrzeć bezpieka jako przynętę założyła fikcyjną organizację antypaństwową, licząc, że piroman skontaktuje się z nimi. Jednak Jaros, którego działanie podyktowane było zgoła innymi pobudkami, ani myślał bawić się w politykę. Najwyraźniej też przestało już mu wystarczać detonowanie anonimowych obiektów i zapragnął spowodować taką katastrofę, która dosłownie „wstrząśnie światem”.
Kiedy w lipcu 1959 roku z okazji 15 lecia PRL wizytą do Polski przybył radziecki przywódca Nikita Chruszczow, Jaros postanowił spełnić swoje marzenie, czyli dokonać spektakularnej detonacji. Okazja stawała się tym bardziej kusząca, że Chruszczow miał gościć w jego rodzinnym mieście- Sosnowcu. Z kopalni w której pracował wykradał 10 kilko amonitu- materiału wybuchowego używanego w górnictwie i wraz z zapalnikiem elektrycznym umieścił go w przydrożnej lipie przy ul. Armii Czerwonej (obecnie Braci Mieroszewskich), w miejscu gdzie miał nastąpić postój rządowej delegacji.
15 lipca 1959 roku oficjalna delegacja zgodnie z planem po spotkaniu z robotnikami Zagórza udała się do centrum Sosnowca. Wśród kolumny samochodów jechała limuzyna ZIS 110 z Chruszczowem, pierwszym sekretarzem PZPR Władysławem Gomułką oraz gospodarzem wizyty- sekretarzem wojewódzkim PZPR w Katowicach Edwardem Gierkiem. Około godz 14.30 konwój zatrzymał się nieopodal miejsca gdzie Jaros umieścił potężny ładunek wybuchowy. W feralnym miejscu nastąpiło krótkie spotkanie partyjnych notabli z mieszkańcami i kiedy samochody ruszyły Jaros zdetonował ładunek. Na szczęście eksplozja nie była zbyt silna, a konary drzew zraniły przypadkową osobę.
Sprawa zamachu nie przedostała się szerzej do opinii publicznej, a oficjalna wersja głosiła, że był to wypadek. Milicja uruchomiła jednak szerokie śledztwo, które ostatecznie nie przyniosło rezultatów. Oczywiście na linii Warszawa Moskwa nastąpił dyplomatyczny zgrzyt, gdyż strona rosyjska obwiniała polskich przywódców o niedostateczne zabezpieczenie wizyty Chruszczowa.
Jaros bynajmniej nie zniechęcił się w swojej piromańskiej działalności, a kiedy dowiedział się o kolejnej wizycie tow. „Wiesława” w Sosnowcu postanowił spróbować jeszcze raz.
3 grudnia 1961 roku Władysław Gomułka z okazji Barbórki przybył na Śląsk, gdzie między innymi otwierał nową kopalnię „Porąbka”. Nieopodal kopalni przy ul. Krakowskiej Jaros ukrył w przydrożnym słupku (kilkaset metrów od zamachu sprzed dwóch lat) opancerzony ładunek melinitu, który zdetonowany miał wytworzyć grad odłamków ( w miejscu tym miało stać wiele przypadkowych osób !). Około południa rządowa delegacja opuściła kopalnię i kiedy była w pobliżu zasadzki Jaros zdetonował ładunek. Eksplozja była tak silna, że z okolicznych domów wyleciały szyby, a finał akcji był tragiczny. Kawałki metalu zabiły przypadkowego mężczyznę oraz ciężko raniły 13-letnią dziewczynkę (została częściowo sparaliżowana). Odłamki uszkodziły też rządową limuzynę, jednak według niektórych wersji Gomułka obawiając się zamachu jechał w innym samochodzie zupełnie inną trasą.
Tym razem nie było już przelewek i nad złapaniem zamachowca pracowali najlepsi milicjanci w kraju. Zespół biegłych po zbadaniu bomby oraz sposobu i miejsca podłożenia ładunku ustalił, iż sprawcą zamachu prawdopodobnie jest osoba mieszkająca w pobliżu miejsca wypadku , zorientowana w elektrotechnice oraz mająca dostęp do materiałów wybuchowych. Wytypowano około pięćdziesięciu podejrzanych, wśród których był i Jaros. 8 grudnia 1961 roku podczas przeszukania jego domu milicjanci odkryli materiały służące do przygotowania bomby. Jaros został aresztowany, jednak w toku śledztwa choć przyznał się do zamachów, to nie bardzo umiał wyjaśnić motywy swojego działania. Mówił, że od lat pasjonuje się materiałami wybuchowymi i chciał zrobić coś takiego, żeby o nim było głośno.
Po trwającym rok procesie 1 stycznia 1963 roku Sąd Wojewódzki w Katowicach skazał Stanisława Jarosa na karę śmierci. Zamachowca powieszono cztery dni później. Obecnie niektóre środowiska próbują przypisać działalności Jarosa cechy patriotyczne.
Paweł Petryka
___________________________________________________________________________
Historia PRL (57)
___________________________________________________________________________
Nowa rzeczywistość
Polskie społeczeństwo obudziło się 13 grudnia 1981 roku w zupełnie nowych realiach politycznych. Wielu ludzi, zwłaszcza związanych z opozycją, nie mogło się pogodzić z faktem, że „karnawał Solidarności” się skończył i wierząc w magiczną moc strajków oraz społecznych protestów próbowało przywrócić stary porządek.
Przeprowadzenie stanu wojennego w Polsce odbyło się bardzo sprawnie, w dużej mierze dzięki wojsku, które okazało się ogniwem w pełni podporządkowanym rozkazom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) . Nie ziścił się więc czarny scenariusz powstania w armii frakcji prosolidarnościowej, choć oczywiście wielu żołnierzy sympatyzowało z tym związkiem. Jednak władza była niezwykle wyczulona na wszelkie ruchy wywrotowe w środowisku wojskowym -stąd drakońskie wyroki jakie zapadły przed Sądem Marynarki Wojennej w Gdyni, który skazał m. in. : Ewę Kubasiewicz (10 lat) oraz Jerzego Kowalczyka i Władysława Trzcińskiego (na 9 lat) za zorganizowanie strajku okupacyjnego w Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni. Wszystkich jednak objęła amnestia w 1984 roku.
13 grudnia 1981 roku władzę w kraju oficjalnie przejęła WRON, lecz w praktyce była ona ciałem fasadowym, gdyż najważniejsze decyzje w tym okresie podejmował tzw. dyrektoriat w skład którego wchodzili generałowie : Wojciech Jaruzelski ( faktyczny przywódca państwa), Florian Siwicki- wiceminister obrony narodowej,Czesław Kiszczak-szef MSW, Mirosław Milewski nadzorujący w KC PZPR pracę MSW, a także wicepremier Mieczysław Rakowski oraz sekretarze KC PZPR- Kazimierz Barcikowski i Stefan Olszowski.
Nielicznym przywódcom „Solidarności” na przykład Bogdanowi Borusewiczowi, Władysławowi Frasyniukowi i Zbigniewowi Bujakowi udało się ujść z rąk bezpieki i przez pewien czas prowadzić podziemną działalność.
W poniedziałek 14 grudnia w wielu zakładach rozpoczęły się akcje strajkowe, stanęło większość kopalń oraz hut w tym dwie największe w Katowicach i Krakowie, a także porty i stocznie w Gdańsku i Szczecinie. W sumie na około 7 tys. istniejących wtedy przedsiębiorstw zastrajkowało 250, a w pięćdziesięciu utworzono komitety strajkowe. Większość strajków jednak po demonstracji siły ze strony wojska wygasło, ale w niektórych przedsiębiorstwach na przykład w Stoczni Gdańskiej, Zakładach Lotniczych w Świdniku czy niektórych śląskich hutach i kopalniach doszło do brutalnych pacyfikacji przy użyciu wojska i oddziałów Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej ( ZOMO). W Hucie Katowice przeprowadzono desant jednostek specjalnych z helikopterów. W Gdańsku doszło do wielkiej manifestacji ulicznej, w trakcie której, rannych zostało 179 milicjantów, 2 żołnierzy i 196 cywilów, a jedna osoba zmarła. Protestowano również na ulicach Krakowa, Warszawy i Wrocławia. Strajkowały wyższe uczelnie, m. in. Uniwersytet i Politechnika Wrocławska, a także Uniwersytet Jagielloński w Krakowie, którego senat podjął uchwałę potępiającą wprowadzenie stanu wojennego. Jednak do najdramatyczniejszych zdarzeń doszło na Śląsku.
Kiedy niemal cała Polska została zmuszona do uznania stanu wojennego, na Śląsku wciąż strajkowało kilkanaście kopalń i hut. Dla władz szczególnie niewygodną sprawą był strajk w kopalni „Wujek” w Katowicach, gdyż zakład ten usytuowany jest prawie w centrum miasta, co powodowało, iż pod bramami kopalni zbierały się liczni mieszkańcy wspierający górników, a także osoba ks. Henryka Bolczyka- wikarego z lokalnej parafii Podwyższenia Krzyża Świętego przy ulicy Pięknej Katowicach na terenie której leżała kopalnia. Duchowny ten słynął z dość radykalnych kazań co zaogniało sytuację.
Proklamując strajk, górnicy z „Wujka” zażądali od władz zwolnienia z internowania szefa zakładowej „S.” Jana Ludwiczaka, odwołania stanu wojennego oraz respektowania porozumień jastrzębskich, które zapewniały górniczemu środowisku szereg przywilejów. Oczywistą jest rzeczą, że postulatów tych, (może poza zwolnieniem Ludwiczaka) nie mogła spełnić dyrekcja kopali ani lokalne władze i naiwnością było sądzić że, kilkuset strajkujących górników zmusi Wojskową Radę Ocalenia Narodowego do odwołania stanu wojennego. Sytuacja stawał się bez wyjścia Dyrekcja kopalni wraz z przedstawicielami lokalnych władz bezskutecznie próbowały nakłonić górników do zaprzestania strajku – w odpowiedzi załoga „Wujka” śpiewała hymn narodowy lub „Boże coś Polskę”. 15 grudnia szef śląskiej milicji pułkownik Jerzy Gruba (późniejszy wieloletni prezes klubu sportowego Wisła Kraków) wydał rozkaz „odblokowania” kopalni. Rankiem następnego dnia uprzedzono górników o ewentualnej interwencji i polecono, aby teren kopalni opuściły wszystkie kobiety. Następnie służby bezpieczeństwa przy pomocy armatek wodnych rozpędziły tłum zgromadzony wokół kopalni i odcięły zakład od reszty miasta. Około południa rozpoczęto działania bojowe – czołgi dokonały w murach wyłomów, przez które weszli funkcjonariusze różnych milicyjnych formacji. W tym czasie górnicy- uzbrojeni w kilofy, siekiery i łańcuchy- zgromadzili się w pobliżu warsztatów. Milicjanci wystrzelili w ich kierunku gaz łzawiący, jednak podmuch przeciwnego wiatru spowodował zagazowanie właśnie milicjantów. Wykorzystując zamieszanie, górnicy przystąpili do kontrataku, obrzucili zomowców kamieniami i śrubami i wypchnęli z ternu kopalni. Udało im się ponadto zatrzymać trzech milicjantów oraz unieruchomić jeden czołg, który zawisł na barykadzie.
Służby bezpieczeństwa planowały zepchnąć górników w kierunku jednego z wyłomów w murze i w ten sposób usunąć ich z terenu kopalni , jednak po kolejnych nieudanych próbach pułkownik Kaźmierz Wilczyński, który bezpośrednio dowodził operacją, zdecydował się na skierowanie do akcji uzbrojonego w broń palną plutonu specjalnego ZOMO. Tutaj zeznania świadków są sprzeczne. Według dosyć prawdopodobnej wersji po kolejnym nieudanym ataku pułkownik Wilczyński miał się zwrócić do pułkownika Gruby o zgodę na użycie broni palnej i podobno uzyskał odpowiedź : „Nie czekaj na rozkaz !” , lub „Nie ! Czekaj na rozkaz !”, co oczywiście zmieniało cały sens rozkazu. Ostatecznie zomowcy zdecydowali się na użycie broni palnej, co przesądziło o całej operacji. W wyniku salwy ognia zginęło dziewięciu górników, (siedmiu na miejscu,dwóch w szpitalu ; najmłodszy z nich- Andrzej Pełka miał lat 19) ,a 47 zostało rannych. Po stronie milicji rannych zostało 41 funkcjonariuszy.
Podczas prowadzonego w 1992 roku śledztwa płk. Gruba zeznał, że zabronił płk. Wilczyńskiemu użycia broni w celu pacyfikacji strajku i zadowolił się wyjaśnieniami, iż salwy ognia powstały na skutek bezpośredniego narażenia życia milicjantów atakowanych przez górników. Natomiast dowódca plutonu specjalnego, który znalazł się w ogniu walki- sierżant Romuald Cieślak – wyjaśniał, że w trakcie działań na terenie kopalni doszło do rozproszenia jego oddziału i w pewnym momencie zdecydował się oddać jeden (!) strzał ostrzegawczy ponad głowami górników, bo stwierdził, że sytuacja stała się niebezpieczna. Pozostali funkcjonariusze plutonu zgodnie oświadczyli (w raportach pisanych 19 grudnia 1981 roku), że oddawali strzały w powietrze „ze względu na bezpośrednio zagrażające im niebezpieczeństwo”. W sumie takich rzekomych „strzałów w powietrze” – jeśli wierzyć tym raportom – oddano 156.
Po strzałach zomowców, według relacji świadków na terenie kopalni zapanowała przerażająca cisza. Rozpoczęto rozmowy , górnicy uwolnili zatrzymanych zomowców i zakończyli strajk. Pod kopalnię podstawiono autokary, które miały wywieźć górników, by nie narażać ich na ponowną konfrontację z zomowcami, jednak było z tym różnie. W lutym 1982 roku sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego skazał czterech górników : Stanisława Płatka, Jerzego Wartka, Adama, Skwarę i Mariana Głucha za zorganizowanie i przywództwo w strajku na kary 4-3 lat wiezienia. Później objęła ich później amnestia.
Głośny strajk wybuchł również w kopalni „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie podczas jego tłumienia zomowcy postrzelili 4 górników, natomiast w kopalni „Ziemowit” górnicy w obawie przed pacyfikacją zaminowali szyby. Najdłużej protestowała kopalnia „Piast” w Bieruniu, której załoga przerwała protest dopiero 28 grudnia.
W tym okresie sprawa polska stała się na świecie tematem numerem jeden . Sekretarz Generalny ONZ Kurt Waldheim zwrócił się do polskich władz z oficjalnym apelem o poszanowanie praw człowieka . We Francji- na wezwanie wszystkich central związkowych- na godzinę przerwano pracę na znak solidarności z Polakami. W Londynie odbyła się wielotysięczna demonstracja w Hyde Parku, a prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan ogłosił decyzję o sankcjach ekonomicznych wobec PRL. Na całym świecie zaczęły powstawać komitety i organizacje pro- solidarnościowe, organizujące różnoraka pomoc dla Polski.
Z drugiej jednak strony szereg głosów wyrażało zrozumienia dla decyzji polskich władz. Dobrze pamiętano bowiem krwawe zamachy stanu : dwukrotnie w Turcji w 1960 roku oraz we wrześniu 1981 roku, w Grecji w 1967 r. i chyba najkrwawszy- w Chile w 1973 roku. Wszędzie tam nastąpiło obalenie legalnej władzy, zabójstwa prezentów ( Adnan Mendres- Turcja i Salvador Allende -Chile), ofiary zaś liczono w setkach tysięcy. Trzeba jednak powiedzieć, że stan wojenny w Polsce nie był prawdziwym zamachem stanu, lecz utrzymaniem struktur państwowych. Dla tego zrozumienie dla decyzji generała Jaruzelskiego wyrazili m. in. kanclerze Niemiec – Willy Brandt (były) i Helmut Schmit, premier Grecji Andreas Papandreu i Indii Radjiv Gandhi, a po pewnym czasie do tego grona dołączył również i francuski premier François Mitterrand. Na uwagę zasługują również komentarz niektórych światowych gazet, na przykład „ New York Timesa” : „To co się stało w Polsce jest złe, ale mogło być jeszcze gorsze (…)Gdyby miesiąc lub dwa miesiące temu „Solidarność” zechciała przerwać eskalację żądań i spocząć na laurach , dając Moskwie poczucie, że wolność w Polsce nie oznacza gwałtownego zawalenia się nieba, już przez samo to miałaby historyczną zasługę na drodze do narodowego samowyzwolenia”, czy tekst z tygodnika „Stern” : „ Tylko hipokryci nie przyznają, że Jaruzelski próbował ocalić Polskę przed radziecką interwencją (…) pozwolił delegacji MCK odwiedzić obozy internowanych, gdzie nie było żadnych dowodów torturowania, całkiem odwrotnie niż w przypadku Turcji, lub południowoamerykańskich reżimów wojskowych, wpieranych przez Amerykanów ( Nikaragua i Chile-przyp. PP). Na koniec warto przytoczyć opinię „ The Guardian”, który na swoich łamach stwierdził, że „ od 13 grudnia Polska ma po raz pierwszy od 18 miesięcy ma rząd, który jest przygotowany do rządzenia”.
Po ustaniu strajków sytuacja w Polsce zaczęła się normalizować, a sprzyjała temu atmosfera Świąt Bożego Narodzenia, podczas których zniesiono godzinę milicyjną. Zaraz po Nowym Roku- po trzytygodniowej przerwie- wznowiły zajęcia szkoły podstawowe i średnie, przywrócono łączność telefoniczną, a na stacjach benzynowych wreszcie pojawiło się paliwo. W lutym 1982 roku pierwszy raz w historii PRL ogłoszenie podwyżek cen żywności oraz energii elektrycznej nie zakończyło się społecznymi rozruchami.
Paweł Petryka
___________________________________________________________________________
Wespół w zespół
Wydaje się, że polska scena polityczna będzie nagradzać tych, którzy połączą siły. Lewa strona przez długi czas z nadzieją patrzyła na rozmowy Palikota z Millerem, skrajna prawica z żalem oglądała odejście od PiS grupy Ziobry.
Elektorat Palikota i SLD jest odmienny. SLD to środowisko konserwatywne kulturowo i ideowo niejednoznaczne, zwolennicy Palikota także dalecy są od intelektualnej wyrazistości, jednak cechuje ich postawa poszukująca i znaczna otwartość stąd wiele można im wybaczyć – nawet posła Gibałę!
Przystawanie tych dwóch lewicowych opcji jest słabieńkie i tylko Senyszyn udało się w wyborach do europarlamentu sięgnąć po głosy palikotopodobnego wyborcy ale, przypomnijmy, Ruchu Palikota nie było jeszcze wówczas w grze! W wyborach parlamentarnych, w Krakowie, SLD programowo (i faktycznie) odcięło się od tych ludzi zakazując Senyszyn pokazywania się publicznie w kampanii, co dało mandat Annie Grodzkiej (od Palikota, jakby kto nie wiedział).
I tak było też w innych częściach kraju. Doskonały wynik wyborczy spowodował, że Palikot uznał SLD za formację schodzącą ze sceny politycznej, zaczął intensywnie uwodzić Kwaśniewskiego i już zobaczył siebie na czele potężnego lewicowego ruchu, którym będzie mógł posterować (w sprawach gospodarczych) w stronę centrum i w stronę rozrywki na płaszczyźnie moralno-ideowej.
Miałby zapewne sojusznika w Kaliszu, tymczasem tradycjonaliści (celowo kontestuję uwłaczającą nazwę „partyjny beton”) w SLD wygrali i na czoło wrócił w glorii Leszek Miller, zawodnik twardy i popularny wśród swoich.
Wcześniej czy później musiało dojść do spięcia, Palikot uchwycił się „talibów w Klewkach” (pamiętacie że mówił o tym Lepper?) i wykopał po lewej stronie rów, bodaj nie do przeskoczenia, tracąc przy okazji znaczną ilość punktów i spadając w rankingach poniżej lewicowej konkurencji!
Obawiać się należy, że taka to już palikotowa uroda. Ma dobre pomysły, barwnie startuje, po czym ze zbytniego łakomstwa (i megalomanii) kończy jak smok wawelski. Nie inaczej przecież stało się, gdy zapragnął być drugą postacią w PO i wychylił się nieco za daleko.
Teraz czeka nas pierwszomajowy sprawdzian. Miller robi spore wysiłki, by „jego” demonstracja dorównała co najmniej demonstracjom kaczystów, Palikot dwoi się i troi, by pokazać, że to on będzie górą. Tymczasem, bez względu na wyniki tego testu, o pozycji poszczególnych sił na scenie politycznej będzie decydowała ciężka praca w terenie i dobre pomysły – słowem, pot i łzy.
A tu tymczasem, w zeszłą sobotę, mieliśmy imponującą zapowiedź jedności na prawicy. Kaczystów i Ziobrystów połączyła chęć wykazania się w oczach Ojca Dyrektora i zjawili się tłumnie na manifestacji obrońców, niedopuszczonej do świata cyfrowego (gdzie pragnie się dostać „na krzywy ryj”), telewizji Trwam.
I oto nagle, prezes PiS, przemawiając przed Kancelarią Premiera, zwrócił się do lidera Solidarnej Polski, zapraszając go do współpracy i namawiając, by „zapomniał o tym, co było złe”. – Wracajcie – mówił, a zgromadzeni zawrzasnęli: „Jarosław, Jarosław” i „edność, jedność”.
– Tutaj w tym miejscu w Warszawie połączyła nas wspólna sprawa. Jesteśmy wspólnotą, jednością wokół wartości, takich jak: wolność, nasze wspólne dziedzictwo i nasza zagrożona demokracja – odpowiedział Ziobro. – Musimy pokazać, że łączą nas wspólne ideały – dodał.
Ideały – ideałami ale muszą mu dawać do myślenia słabe notowania jego partyjki, choć przecież zgromadził w nie same intelektualne tuzy prawicy (bez Gowina, którego Tusk trzyma na ministerialnej smyczy). Do myślenia musiały mu też dać okrzyki „Jarosław, Jarosław” a nie „Ziobro! Ziobro!”.
Czeka nas więc interesujący spektakl w którym „Jarosław”, będzie stwarzał ziobrystom całe pole pretekstów do powrotu, lub przynajmniej wyrazistego sfederowania „Solidarnej Polski” z PiS-em.
A ma Kaczyński w ręku atrakcyjny wabik… Tan wabik to start w wyborach prezydenckich.
Tak, niechęć do walki o prezydenturę jaką deklarował Kaczyński przed kilkoma tygodniami nie była wcale pozą! On rzeczywiście „woli być premierem” a przy tym (a może przede wszystkim) uznał, że kolejna przegrana może go ostatecznie pogrążyć jako polityka i z najwyższą niechęcią uległ swoim akolitom, którzy wymusili na nim zmianę tej decyzji.
Teraz ma doskonały pretekst by „w imię jedności na prawicy” oddać Ziobrze wątpliwą przyjemność przegrania kolejnej konfrontacji, a że nie miałby szans na sukces widać wyraźnie z ostatnich notowań gdzie wprawdzie uplasował się na drugim miejscy w prezydenckim rankingu ale o kilka długości za Komorowskim. Ziobro rękawicę podejmie, bo i tak „musi” a ponadto sądzi, że długie polityczne życie przed nim i na honorową przegrana może sobie pozwolić.
Idzie lato. Ci którzy mają pracę będą się harować w upale, dzieci, młodzież, emeryci, renciści i bezrobotni (czyli większość ludności) powczasują sobie na słoneczku, a panowie politycy z lewej i prawej strony spędzą lato na tworzeniu programów i scenariuszy „jakby tu wykołować partnera?”.
No tak, jest jeszcze PO, ale jej rząd robi sobie sam kłopoty, które potem w pocie czoła rozwiązuje, tak, że i „politykom centrum” zajęcia nie zabraknie. Wszystko po to, by „Wespół w zespół żądz moc móc zmóc”!
Dratewka